Monika Olejnik obiektem paparazzi
– To dla Ciebie nowość, że jesteś zwierzyną paparazzi i robią Ci zdjęcia, jak przebierasz się w samochodzie po treningu?
Widzisz, jaki świat jest teraz niebezpieczny? Dwadzieścia pięć lat temu można było więcej, a teraz budzisz się rano i nagle jesteś na pierwszej stronie tabloidu.
– Wystarczy nie trenować.
Wystarczy nie trenować i wystarczy się nie spieszyć. Widocznie paparazzi polowali na aktorkę, a znaleźli dziennikarkę, która zagrała tylko w dwóch filmach. Ciekawe były za to reakcje polityków. Pani Krystyna Pawłowicz, jak zawsze, próbowała mnie obrazić… Nie życzę jej, żeby kiedyś znalazła się w takiej sytuacji. A zamiast tego proponuję sport.
– Nie ma szans, nie biega.
Myślę, że to jest jednak z zazdrości, bo inaczej nie mogę uzasadnić obraźliwych wypowiedzi posłanki Pawłowicz.
– Może z czasem staniesz się bohaterką takich zdjęć, które kilka razy w tygodniu opowiadają nam, czy ktoś założył majtki, czy nie, a jeśli tak, to jakiego koloru?
Nie sądzę. I szkoda mi czasu na analizowanie takich sytuacji.
Monika Olejnik – wpływowa Polka
– W końcu we wszystkich rankingach jesteś określana jako jedna z najbardziej wpływowych Polek.
A okazuje się, że ważniejsze jest ciało niż umysł, bo wszyscy się zachwycali moimi zdjęciami w tabloidzie, dzwonili, pisali esemesy. Znacznie mniej osób zauważyło, że znalazłam się w rankingu „Newsweeka”.
– Chyba stracisz teraz koronę najbardziej wpływowej kobiety na rzecz pani premier.
Już straciłam, bo jestem na trzecim miejscu. Pani premier Ewa Kopacz jest pierwsza, potem jest pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, a potem ja. Widzisz, jak szybko poszło?
– Błyskawicznie. Jak się z tym czujesz?
Raczej myślę o tym, że to niesamowite, jak nasz kraj się zmienił przez te 25 lat! Wałęsa powiedział do ludzi: „Bierzcie życie w swoje ręce, zakładajcie firmy” i dzisiaj przedsiębiorcy stworzyli nową Polskę. Ponownie premierem może zostać kobieta.
Ale z drugiej strony, i nic się nie zmienia w tym sensie, że pamiętam, jak Hanna Suchocka zostawała premierem, to Jarosław Kaczyński się oburzał i mówił, że to jest substytut, że widocznie nie było lepszego kandydata. Teraz to spotyka Ewę Kopacz. Tylko prasa włoska stwierdziła, że to jest żelazna dama.
Nie wiem, czy będzie dobrym premierem na te czasy, ale trzeba jej dać szansę.
Monika Olejnik o sporcie
– Czyli będzie musiał, całując w rękę, mówić nieprzyjemne rzeczy. Ale zmieniając temat, po co Ty właściwie biegasz?
W poszukiwaniu euforii, przyjemności, dla zdrowia, żeby przedłużyć młodość…
– O ile byś chciała przedłużyć młodość?
O 10 kilometrów, bo biegam 10 kilometrów. Na tyle starcza mi czasu w Warszawie. W mojej ulubionej Dolinie Chochołowskiej znajduję już czas na 18 kilometrów. Biegam też, żeby mieć satysfakcję i żeby dawać przykład innym. Chcę ludzi prowokować do myślenia, inspirować do pracy nad sobą.
Do poszukiwania pasji i kreatywności. Dlatego dzielę się swoją aktywnością również na Facebooku. Ale nie chodzi tylko o bieganie. Musisz zajrzeć, to zobaczysz na przykład szalonego artystę Caravaggio z galerii w Montepulciano.
Jednak dzięki temu, że biegam i o tym mówię, to biega coraz więcej dziewczyn, kobiet. One biorą ze mnie przykład, ja z tego czerpię przyjemność.
– Czy już jesteś na takim etapie biegania…
Jeszcze nie lewituję.
– Ale już masz wyrzuty endorfin z tym związane?
Mam. A na dodatek, kiedy po rannym programie w radio przychodzę do parku i zaczynam biegać, łatwiej i szybciej odpoczywam przed kolejnym programem, tym razem telewizyjnym, w tym samym dniu, mam nowe pomysły. To w czasie biegania wymyślam tematy moich felietonów. Bo bieganie nie zwalnia z myślenia, tylko uwalnia od złej energii. Biegam trzy razy w tygodniu.
– Od kiedy?
Od sześciu, może siedmiu lat, a od wielu chodzę na fitness.
– Pani Moniko, jak to się u Pani zaczęło?
Namówił mnie do biegania mój odwieczny narzeczony i przyjaciel, Tomek.
– Chętnie się dałaś namówić, czy trzeba było Cię ciągnąć?
Na początku byłam niechętna, ale jak poczułam endorfiny, po prostu oszalałam!
Piorytety Moniki Olejnik
– A jak byś tego nie robiła, to co by z Tobą było?
Nie byłabym tak szczęśliwa, nie miałabym tyle poweru i fantazji. A pracując tak intensywnie, przydaje się to.
– Twoje szczęście jakie ma jeszcze, oprócz wysiłku fizycznego, składowe?
Pięknie zmysłowe! „Najważniejsze to jest rodzina, rodzina...”, jak śpiewali w Kabarecie Starszych Panów Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski…
– A nie praca?
Od wielu lat pytasz mnie o to samo i dziwisz się, że mi się nie znudziło. Najważniejsza jest dla mnie praca.
– Może dawać szczęście?
Daje, bo ja uwielbiam swój zawód, staram się w tym, co robię, być najlepsza. Czy ktoś tego chce, czy nie chce. Ważna jest dla mnie etyka. Od lat wzbudzam emocje od prawicy do lewicy, dlatego że jestem postrzegana jako osoba kontrowersyjna. A ja jestem przede wszystkim profesjonalna.
Obrażali się na mnie prezydenci różnych opcji. Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski nie rozmawiali ze mną przez połowę swoich kadencji. Wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam sobie, tylko sobie i swojej ambitnej pracy. Jestem obecna w fantastycznej telewizji, radiu, gazecie, Internecie, a czasami… w filmie. Szkoda, że doba ma tylko 24 godziny…
– Biegałaś dzisiaj, że masz taki euforyczny nastrój?
Oczywiście, chyba cię to nie dziwi…
Monika Olejnik refleksyjnie
– Nie masz żadnych wątpliwości co do siebie jako dziennikarki?
A ty wstajesz rano i zadajesz sobie pytanie, kim jesteś? Czy jesteś dobrym dziennikarzem? Czy się spełniłeś w życiu?
– Nie.
Jesteś przez to bardziej szczęśliwy czy nie?
– Ja uważam, że mnie kategoria szczęścia nie dotyczy.
A mnie dotyczy. Szkoda, że dajesz się wykluczać.
– Czy w Twoim życiu zawodowym jeszcze jakiś zwrot może się dokonać? Czy do końca głównie rozmowy jeden na jeden?
Raz jeden na jeden, raz jeden na dwa. Pamiętaj, że jestem multimedialna. Ale tak refleksyjnie o sobie zaczęłam myśleć parę dni temu, kiedy było dwudziestopięciolecie rządu Tadeusza Mazowieckiego. Łezka mi się w oku zakręciła, jakie to były inne czasy… To był najważniejszy rząd w ciągu tego dwudziestopięciolecia.
– I jakie jeszcze refleksje pojawiły się w głowie?
Pewna epoka się skończyła. Zniknęli dżentelmeni… Ale takie są koszty przyśpieszonej demokracji. Pamiętam, jak krytykowano Tadeusza Mazowieckiego za to, że jest „żółwiem”, że powolny. Ale to był inny rodzaj krytyki, to była krytyka niepozbawiona szacunku. Współczesny świat polityki paraliżują od kilku lat nieustanne badania i sondaże.
Wszyscy się badają, zamiast odpowiedzialnie pracować i podejmować decyzje ważne dla przyszłości. Badania i choroba pijarowska niszczą ważne wartości klasy politycznej. Ten czas trzeba przetrwać. Mam nadzieję, że kolejne wybory zmienią świadomość wyborców i tanie sztuczki pijarowskie, zwiększające chwilowo popularność polityków, zastąpi bardziej uczciwa praca niż dotychczas.
Jednak nie tylko politycy się zmieniają. Teraz ludzi obraża się w potworny sposób – albo zarzucając, że są na „pasku Ruskich”, albo „na pasku Niemców”, albo obraża się za ich fizyczność.
Sama staję się czasami obiektem ataków pseudodziennikarzy, którzy leczą kompleksy kłamstwami na mój temat. Media staczają się, niestety, za szybko! A jak pisał Jonasz Kofta: „Staczać się trzeba powoli, żeby starczyło na całe życie…”.
– I możemy skończyć, walcząc w kisielu.
Czasami mam takie wrażenie, ale na szczęście nie poddaję się. Przed nami ważna historyczna szansa dla Polski. Nowe wybory i Donald Tusk w roli prezydenta Europy.
– Rozmowa, którą mocno pamiętasz jeszcze z czasów „przed kisielem”?
Dawno, dawno temu, kiedy powstawała Platforma Obywatelska, namówiłam Tadeusza Mazowieckiego i Donalda Tuska i przyszli do mnie, do „Kropki nad i”.
– Przypomnijmy, że oni wtedy nie żyli w zgodzie.
Bo „pod osłoną nocy” Donald Tusk rozbił Unię Demokratyczną i utworzył Platformę Obywatelską. W programie Tadeusz Mazowiecki mówił: „Donaldzie, jak ty mogłeś mi to zrobić. Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?”.
– Brutusie…
A ja siedziałam właściwie oniemiała w czasie tego programu. To było takie smutne.
– I wtedy słynne wilcze oczy Tuska zapaliły się po raz pierwszy…
Tak, światełka się zapaliły w wilczych oczach Tuska.
Nieugięta Monika Olejnik
– Tobie się zdarza, że dzień kończysz płaczem? Po jakiejś porażce albo z bezsilności.
Nie.
– A zdarza Ci się być w domu lekko histeryczna, czy raczej twarda skała i nic Cię nie rusza?
Pozwolisz, że mój dom pozostanie tylko moim domem.
– Mimo że przebiły Cię Ewa Kopacz i Hanna Gronkiewicz-Waltz, wciąż jesteś jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce, więc próbuję się dowiedzieć…
Tak samo jestem wpływowa w domu, jak i w pracy. A wyznaję zasadę, że w życiu prywatnym ważna jest przyjaźń, a nie walka o wpływy.
– W gruncie rzeczy zapytałem o to, czy jest takie miejsce, w którym pozwalasz sobie okazywać słabość.
Pewnie jest, ale też ci nie powiem.
– Dlaczego? Jesteś takim człowiekiem, który uważa, że nie należy w żadnych okolicznościach okazywać słabości. Ja tak mam na przykład.
Jesteś skałą. Więc umówmy się, że ja też jestem skałą. Najłatwiej jest tylko trwać. Mnie taki stan nudzi, dlatego ze słabościami walczę. Z chamstwem też. I dlatego mam już na koncie kilka wygranych w sądzie. Problemy staram się rozwiązywać, często ciężką pracą. Jak mawia mój przyjaciel: „Bez litości w dążeniu do doskonałości”.
– Czyli ktoś, kto chciałby Cię zobaczyć słabą, rozdygotaną, nie ma na to większych szans?
Nie ma. Wolę ludzi inspirować do aktywności. Uwielbiam obserwować ludzi z pasją. Ostatnio poznałam ZAZ. Jedna z najciekawszych wokalistek w Europie, największa obecnie gwiazda we Francji.
Po wyczerpującym, dwuipółgodzinnym koncercie w winnicy miała jeszcze tyle fantazji i siły w sobie, żeby spontanicznie śpiewać w grupie kilkunastu osób do rana. Fantastyczna artystka, potrafi dzielić się dobrą energią. Tak warto żyć.
Monika Olejnik na polu bitwy
– A jest jakaś cena, którą płacisz za takie nieustanne „do przodu”?
Pewnie jest, ale ja jeszcze o niej nie wiem lub nie mam czasu o tym myśleć, pracując po kilkanaście godzin dziennie. To prawda, rzeczywiście cały czas pędzę, nie zatrzymuję się, podejmuję wyzwania.
Parę lat temu jeden z moich szefów pytał mnie: „Po co ci to wszystko? Przecież osiągnęłaś taką pozycję, że już nic nie musisz”. A ja cały czas muszę i chcę! Każdy dzień jest jak bitwa.
– Skąd to Ci się wzięło?
Nie wiem. Jak pracujesz z pasją, przestajesz liczyć czas.
– Byłaś taką dziewczynką, która ojcu coś chciała udowodnić?
Nie, byłam dziewczynką, która zajmowała się chłopięcymi zabawami, nie interesowała się lalkami, wolała bawić się scyzorykiem, w Indian. Zawsze miałam wyobraźnię i fantazję.
– A księżniczka, biały domek?
Księżniczki nie, to nuda.
Monika Olejnik i mężczyźni
– A kiedy poczułaś, że chłopcy, młodzi mężczyźni czy mężczyźni to ważny element życia?
W drugiej klasie szkoły podstawowej, kiedy kolega z czwartej klasy przyszedł pod moje okna i grał na gitarze.
– I skruszył młode serduszko Olejnik tą grą?
Nie.
– Ile czasu rano się ubierasz?
Bardzo szybko. O 5.40 wstaję, o 6.30 jestem w radiu. Potem telewizja i dzień kończę koło północy.
– Przygotowujesz wieczorem rzeczy, w które nazajutrz się ubierasz?
Nie, rano szybko coś znajduję w szafie i wychodzę. Myślałam, że mnie zapytasz o to, czy maluję się w samochodzie.
– Malujesz się?
Tak, czasami tak.
Monika Olejnik o starości
– Jaki jest Twój stosunek do pieniędzy?
Za lekki… Ale jednocześnie szanuję pieniądze, bo ciężko na nie pracuję. Jednak jak myślę sobie o tym, ile będziemy dostawać emerytury, to mi się robi słabo.
– Sprawdzałaś to w ZUS-ie?
Wolę nie sprawdzać.
– Myślę, że jesteśmy skazani na pracę do końca życia.
Na szczęście w naszym zawodzie można. Poza tym aktywność w każdym wieku może być ciekawa. Pod warunkiem, że znajdziemy dla siebie odpowiednie miejsce.
– Ale jak będziesz już taką, za przeproszeniem, staruszką i trzeba się będzie w tym kisielu babrać?
Piotrze, daj mi spokój! Dlaczego mam myśleć o tym, co będzie, kiedy będę staruszką? Wiesz przecież, że w naszym zawodzie długo się nie żyje!
– Nic osobistego nie chcesz o sobie powiedzieć. Jestem w kropce i to nie jest „Kropka nad i”.
Nie zgadzam się na wiwisekcję. Stawiam „Kropkę nad i”, a ty ciągle czekasz na moją słabość?
– To prawda. I na tym proponuję zakończyć.
A ja nie!
– Bo?
Bo szczęście jest ważniejsze i ciekawsze niż słabość!
– A jak to się robi, by być szczęśliwym?
Trzeba znaleźć takiego partnera, który inspiruje, jest oparciem i z którym masz o czym rozmawiać, z którym masz się o co pospierać. I się z nim przyjaźnić. Tylko tyle i aż tyle.
Rozmawiał Piotr Najsztub