Kasia i Małgosia – historia znajomości
Poznały się kilka lat temu. Wcześniej Katarzyna studiowała w Krakowie, Małgorzata w Warszawie. Ich drogi przecięły się dopiero na planie komedii „Och, Karol 2” w 2010 roku. Przypadły sobie do gustu, choć kontakty w show-biznesie są zwykle powierzchowne, sztuczne. Z nimi jest inaczej.
„Zbliżyła nas do siebie nasza wrodzona nieporadność”, śmieje się Małgosia. To jej w sesji przypadła rola Thelmy, chociaż obydwie chciały nią być.
Dziewczyna, w którą wcieliła się w filmie Geena Davis, jest typową housewife. Śliczną i całkowicie podległą mężowi amerykańską dziewczyną. „Stanęło na moim, przekonałam Kasię tym, że to Susan Sarandon dostała Oscara.
Co prawda za inny film, ale zawsze!”, mówi Małgosia. „To było takie niegroźne przekomarzanie się, zresztą wiadomo, że każda chciała być Thelmą, bo Thelma jest ładniejsza!”, śmieje się i dodaje, że jeśli chodzi o charakter, to jej bliżej jest do Louise. Coś w tym jest.
Choć obie wciąż się śmieją, to Kasia ma w sobie więcej szaleństwa, więcej mówi, gestykuluje. Małgosia waży każde słowo. Jak starsza i bardziej doświadczona Louise, choć przecież Kasia i Małgosia są w tym samym wieku.
Kasia i Małgosia – "normalne gwiazdy"
Patrząc na nie, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że są do bólu normalne. Jak bohaterki filmu – Thelma i Louise. Ale żeby przeżyć coś fascynującego, nie muszą ruszać w podróż życia ani popełniać przestępstw. Dlatego wystrzegają się zbyt prostych porównań. „»Thelma i Louise« to jest historia o dwóch kobietach, które żyją życiem codziennym, nie mają w sobie takiego szaleństwa, jakie my z racji swojego zawodu mamy na co dzień.
My sobie możemy na co dzień pozwalać na różne odloty, a one pozwoliły sobie raz w życiu. I ta ich droga ku wolności okazała się drogą ku zatraceniu. My się nie musimy zatracać. Nie mamy też przed czym uciekać ani z czego się wyswobadzać. Mówiłam Kasi, że możemy przeżyć cudze życie bez ponoszenia konsekwencji za nie i to jest super”, tłumaczy Małgosia.
Po szalonej pracy znajdują wytchnienie w domu, w zwykłym życiu, które dla nich jest wartością samą w sobie. Obie są bardzo „rodzinne”. Kasia o Małgosi mówi „włoska mamma”. To je odróżnia od filmowych bohaterek. A co je do nich zbliża? „Zawsze, nawet zanim urodziły się nasze dzieci, byłyśmy trochę szalone, postrzelone. I cały czas mamy tę samą radość i chęć wygłupiania się.
Z boku może i wyglądamy na wariatki, choć przyznaję, że potrafimy być stateczne, opanowane, uporządkowane. Bo przecież trzeba rano wstać i ogarnąć dom, po pracy wrócić, wręcz przylecieć na skrzydłach, bo naprawdę mamy do kogo”, mówi Kasia.
Kasia i Małgosia – przyjaciółki jak w filmie?
A jednak wiele mają wspólnego z filmowymi przyjaciółkami. „Ten film jest o szalonych kobietach, o tym, że mogą na sobie polegać, że mają w sobie potencjał, są mocne, prawdziwe”, mówi Kasia. „To nie my wymyśliłyśmy tę sesję. A skoro nam ją zaproponowano – pewnie tak jesteśmy postrzegane”, dodaje.
Kiedy razem żartują, rozumieją się w pół słowa. Kiedy mówią o sobie, jak ognia unikają patosu. Przyjaźń? „Po prostu trzymamy się razem. Wydaje mi się, że takie prawdziwe przyjaźnie to są te od podstawówki, a my się aż tak długo nie znamy. Tak naprawdę to takie bardzo fajne kumpelstwo. A mówią, że w tej branży to jest niemożliwe!”, tłumaczy Kasia.
Potrafią wpaść jedna do drugiej bez zapowiedzi, ot tak, żeby pogadać. Spontanicznie organizują rodzinne spotkania z dziećmi w czasach, kiedy z najbliższą rodziną trzeba umawiać się tygodnie wcześniej. Kiedy nie mogą się spotkać, dzwonią do siebie, choć czasem nawet dodzwonienie się graniczy z cudem. Lubią się i są sobie potrzebne.
„Są przyjaźnie na jakiś czas, na dany moment twojego życia. Kiedy byłam młodsza, nie byłam w stanie zrozumieć, że z czasem jakąś przyjaźń tracę. A przecież rzadko zdarzają się przyjaźnie od przedszkola, które tak długo są prawdziwe i wciąż tak samo intensywne”, mówi Małgosia, która od ośmiu sezonów gra w serialu „Przyjaciółki”, a Kasia żartuje, że w związku z tym została ekspertem od przyjaźni.
Kasia i Małgosia – czego wymagają od przyjaciół?
Małgosia niczego. Kasia szczerości. Bo w słowach przyjaciela nigdy nic nie boli. Nawet jeśli mówi, że fatalnie wyglądasz albo że coś robisz źle. „Ufam, że to ma sens, że tak powinnyśmy wskazywać sobie drogę”, przekonuje Kasia. Czego nie wybaczyłyby przyjaciółce? Jednym głosem odpowiadają, że nielojalności.
Kasi przyjaciółki potrzebne są do tego, żeby „odciążyć głowę”, porozmawiać o ich problemach, do tego, żeby pokazały świat z innej strony. „Przy przyjaciółkach się odpoczywa. Życie ma wartość, jak się ma przyjaciół. Jak się ich nie ma, jest pusto”, mówi Kasia i bierze wielkiego gryza hamburgera.
Obie siedzą na masce białego cadillaca i zajadają się amerykańskimi kanapkami. Trwa przerwa w zdjęciach. Rozmawiamy o jedzeniu. „Oczywiście, że są z glutenem”, śmieje się Kasia, przyglądając się bułce. „Prawdziwy hamburger to tylko ten z glutenem”. Normalna dieta też odróżnia je od typowych „ludzi z branży”.
Kasia i Małgosia – optymistki
Choć łączy je praca, gdy spotykają się prywatnie, rzadko rozmawiają o show-biznesie. A jeśli już, to tylko o tych jasnych stronach. Kasia mówi, że życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na rzeczy mało pozytywne. Obie są optymistkami.
Mogłyby napisać razem podręcznik „Jak przyjemnie przeżyć w branży”. „Nie jesteśmy zgryźliwymi ciotkami. Bo po co? Czasem wyszedł film lepszy czy gorszy, ta czy tamta czasem lepiej lub gorzej zagrała.
Nam się też to zdarza, ale ja w nas lubię pozytywy. Na koniec, kiedy jedna wyjeżdża od drugiej po spotkaniu, z naszymi rodzinami, z dziećmi: Zośką i Heńkiem, myślę po prostu: O, jak fajnie było. Człowiek od razu dostaje skrzydeł”, mówi Kasia.
Ich mężowie są spoza branży. Nie mają nic wspólnego ze światem celebrytów. „Bez naszych kochanych mężów nie dałybyśmy rady”, przekonuje Kasia. „My właśnie dlatego mamy taką energię, bo mamy wielkie wsparcie w naszych rodzinach”.
„Przez to, że jesteśmy z takich »normalnych« domów, jest nam łatwiej zbliżyć się do siebie i zrozumieć siebie nawzajem. Rodziny, które stworzyłyśmy, są podobne, mamy wspólne odnośniki do wielu rzeczy, więc wiele nas łączy, mamy podobne spostrzeżenia. Opowiadam coś Kasi, a ona mówi: »Boże, zupełnie jakbym była u siebie w kuchni!«.
Mam poczucie, że jak jej coś mówię, to mnie nie wyśmieje i nie powie: »Dziewczyno, o czym ty mówisz, skąd ty jesteś?«, tylko: »Skąd ja to znam«. Ważne jest takie poczucie zrozumienia i akceptacji”, opowiada Małgosia.
Kasia i Małgosia – o macierzyństwie
„Gośka udzielała mi rad”, opowiada Kasia, która urodziła synka Henia w styczniu 2015, nieco ponad rok po tym, jak na świat przyszła Zosia, córka Małgosi. Małgosia przez wszystko przechodziła pierwsza, doświadczeniami dzieliła się z Kasią. „Trochę tych moich telefonów do Gośki było”, wspomina Kasia.
Do tej pory najbardziej lubią rozmowy o dzieciach, przeglądają razem strony internetowe, Kasia jest świetna w wyszukiwaniu tych najciekawszych. Ostatnio zastanawiały się, co by robiły, gdyby nie miały ról. Wymyśliły sobie firmę zajmującą się organizacją przyjęć dla dzieci.
„Małgośka jest świetną organizatorką”, mówi Kasia. W internecie pisano, jak zorganizowała Kasi perfekcyjny Baby Shower, imprezę, którą urządza się dla przyszłej mamy krótko przed porodem. Tak naprawdę to Kasia urządziła imprezę, ale Małgosia szybko przejęła stery.
Zadbała nawet o to, aby prezenty były wręczane w odpowiedniej kolejności i żeby papiery po nich były równo poukładane. „Lubię mieć porządek. Lubię, jak wszystko ma początek, środek i koniec, ma sens i nie ma w tym chaosu”, tłumaczy poważnie Małgosia. „Taka trochę jestem »pani kierowniczka«”. Kiedy podaje Kasi przepis na ciasto, chce się dowiedzieć, jak wyszło.
„A ciasto dawno zjedzone, tylko zdjęcie na Instagramie zostało”, śmieje się Kasia i mówi, że Gosia „przejmuje system”. Lubi się jej podporządkować, choć jako góralka ma naturę spontaniczną i żywiołową. Małgosia ceni Kasię za szalone pomysły na wspólne spędzanie czasu. Wtedy to ona się podporządkowuje, ale zawsze musi dokładnie wiedzieć, gdzie i o której ma się stawić i ile czasu jej to zajmie. Dojrzała jak Louise?
Kasia i Małgosia – ta ostra i ta wesoła
Reżyserzy widzą je zupełnie inaczej. To Małgosia częściej otrzymuje komediowe propozycje i jest świetna w tym repertuarze. „Uwielbiam ją we »Wkręconych 2«, to w dużej mierze dla niej obejrzałam ten film”, mówi Kasia. „Fajnie, że mamy takie piękne i utalentowane aktorki”. Bardzo ceni jej komediowy talent.
Viola z kultowego serialu „Brzydula”, Rita z „Edukacji Rity” w Teatrze 6. piętro… Kasia częściej obsadzana jest w rolach kobiet ostrych. Na ekranie śmieje się zdecydowanie rzadziej niż w życiu. Małgosia podziwia ją za przedsiębiorczość, za to, że nie tylko mówi, ale i robi.
Gra w serialach, jest producentką teatralną, sama dla siebie znajduje role, w których wykorzystuje swoje możliwości, tak jak w przedstawieniu „Berlin, czwarta rano”, który okazał się wielkim sukcesem. Występuje też w kabaretach, wkrótce wystąpi z recitalem piosenek żydowskich.
Ostatnio Małgosia z całą rodziną kibicowała jej, kiedy występowała w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. „Teraz ciągle każe mi śpiewać »Meluzynę«”, żartuje Kasia.
Kasia i Małgosia – co dalej?
Gdy siedzą w białym kabriolecie, pytam, czy chciałyby ruszyć przed siebie jak Thelma i Louise. Śmieją się obie. Na pewno chciałyby się znowu spotkać na planie filmowym, zagrać razem w jednej produkcji. Nie ma między nimi typowej dla show-biznesu rywalizacji, zawiści, niczego sobie nie zazdroszczą.
„Jesteśmy przecież zupełnie różne”, mówi Kasia. „Zresztą mnie tak rodzice uczyli – nie warto być zazdrosnym, lepiej próbować dążyć do czegoś i wystarczy trochę chęci, a nam się to spełni, coś dobrego nas spotka”.
„Czasem rywalizacja jest dobra – dodaje Małgosia – ale ja najpewniej się czuję przy akceptacji innych. Kiedy cię mobilizuje przyjaciółka, kumpela, to jest super. Fajnie otaczać się osobami, które cię inspirują”.
Nie będą się też kłócić o to, czyje nazwisko ma być pierwsze na plakacie. „Socha”, mówi od razu Kasia. „Dlatego, że jest pierwsza w alfabecie. Gośka i ja bardzo doceniamy to, co do nas przychodzi. Ciekawe, wymagające role czy zadania. Myślę, że jesteśmy szczęściarami. A nasze zakończenie Thelmy i Louise jest zupełnie inne”, dodaje ze śmiechem.
Tekst KATARZYNA SIELICKA