7 lipca 2016 17:47
1/9
Kadr z filmu "Pożegnanie z Afryką"
Copyright @Album Online
1/9

Karen Blixen zakochała się w Afryce, w górach Ngong i swojej farmie od pierwszego wejrzenia. Z jej pasji narodziła się książka „Pożegnanie z Afryką”, na której kanwie Sydney Pollack oparł film z Robertem Redfordem i Meryl Streep, który stał się kultowy. „Jestem tu, gdzie powinnam być”, powtarzała Blixen. Pomyślałem to samo, przemierzając kenijska sawannę w Masai Mara czy busz w Tsavo, sycąc oczy widokami.

 

Życie Karen Blixen, duńskiej arystokratki zakochanej w Afryce i nazywanej przez miejscowych Lwicą, było jeszcze ciekawsze niż kadry filmu i karty autobiograficznej książki. „Miałam w Afryce farmę u stóp gór Ngong...” – kto nie zna tego cytatu z książki „Pożegnanie z Afryką”, a rozsławionego przez jej hollywoodzką ekranizację z niezapomnianymi rolami Meryl Streep i Roberta Redforda?

 

O tym, jak prawdziwe życie pisarki splata się z filmem i książką, w najnowszym numerze VIVY! pisze Darek Raczko.

 

Na zdjęciu wyżej: Meryl Streep w roli Karen Blixen  i Robert Redford w roli jej kochanka - angielskiego arystokraty Denysa Fincha-Hattona. Kadr z filmu "Pożegnanie z Afryką".

 

Polecamy też: Podróże: Dzika Afryka. Zbaczamy z turystycznego szlaku i zagłębiamy się w busz. Co tam na nas czeka?

2/9
żyrafa w rezerwacie Masai Mara w Kenii
Copyright @Joe Hunt
2/9

Myśląc o „Pożegnaniu z Afryką”, mam przed oczyma trzy zachodzące na siebie światy. Jednym jest film – dzieło genialne. Drugim – reportersko przedstawiony świat książki, który jest kopalnią wiedzy o Kenii między rokiem 1914 a 1931, jej codziennym życiu, mieszkańcach, zdarzeniach widzianych z perspektywy farmy u stóp gór Ngong, tuż obok Nairobi. Trzecim światem jest mój własny – wspomnienia nakładające się z dwoma poprzednimi światami, wyjątkowo spójne i tworzące zamknięty obraz Afryki z marzeń. Bo Kenia wyjątkowo nadaje się do takiej wyidealizowanej wizji.

 

Na zdjęciu: widok z rezerwatu Masai Mara w Kenii.

 

Polecamy też: Podróże: Etiopia, Sudan, Kenia. Warsztaty z portretu - Afryka oczami Marcina Kydryńskiego.

3/9
Kadr z filmu "Pożegnanie z Afryką"
Copyright @
3/9

Isak Dinesen w spódnicy
Czwartym ze światów jest życie Karen Christence von Blixen-Finecke, bo tak brzmiało jej pełne nazwisko. Łamała wszelkie zasady i normy panujące w jej czasach i klasie społecznej, do której przynależała. Była kobietą przebojową do tego stopnia, że Afrykańczycy nazywali ją „Lwicą Blixen”.


Urodziła się w deszczowym Rungsted koło Kopenhagi, ale najważniejsze lata przeżyła w Kenii. Mając 20 lat, zaczęła pisywać do duńskich czasopism. Dzieło swojego życia, „Pożegnanie z Afryką”, napisała pod pseudonimem Isak Dinesen. Męskie imię miało uwiarygadniać ją w oczach czytelników, nazwisko było jej faktycznym nazwiskiem rodowym. Było też hołdem dla uwielbianego ojca – pisarza i podróżnika, który popełnił samobójstwo, gdy miała 10 lat. Swą afrykańską farmę nazwała Mbogani (Dom w lesie), co było anagramem słowa Boganis – pseudonimu, jaki używał ojciec.


Przedstawiony w filmie związek młodziutkiej Karen z bliźniakami, baronami Blixen, to prawda. Jej wielka miłość,  Hans, nie miał jednak zamiaru się z nią żenić. Kilkakrotnie proponował jej to natomiast Bror. Dopiero perspektywa sfinansowania przez rodzinę ich wyjazdu do Kenii przekonała Karen do przyjęcia jego oświadczyn.

 

Na zdjęciu: Meryl Streep i Robert Redford. Kadr z filmu "Pożegnanie z Afryką".

 

Polecamy też: „Afryka to pretekst do rozmowy”. Filmowy wywiad z Marcinem Kydryńskim o notatkach z podróży

4/9
muzeum Karen Blixen w Nairobi
Copyright @Wikimedia Commons
4/9

Miałam w Afryce farmę
Scenograf Stephen B. Grimes spędził w Afryce rok, budując replikę domu Blixen. W Karen – przedmieściach Nairobi nazwanych na cześć pisarki – udało mu się znaleźć podobną do tej u podnóży Ngong farmę. Autentyczny dom Karen Blixen istnieje nadal, ale w 1985 roku, kiedy rozpoczęto prace nad filmem, budynek zajmowała rządowa agenda. Filmowcy nie dostali pozwolenia na organizację w nim planu zdjęciowego. Dziś, dzięki wsparciu duńskiego rządu, w historycznym domu znajduje się muzeum Karen Blixen – jeden z podstawowych punktów na turystycznej trasie w Nairobi.


Filmowy dom zbudowano na bazie istniejącego budynku, który należał wcześniej do Jomo Kenyatty, pierwszego prezydenta niepodległej Kenii. Reżyser filmu Sydney Pollack stwierdził, że dzięki Grimesowi opuszczony i rozpadający się budynek z wysuszonym trawnikiem dookoła zamienił się w uroczy dom, w duchu tego, w którym Blixen mieszkała. Wysiłki te doceniła także Amerykańska Akademia Filmowa, przyznając Grimesowi Oscara za najlepszą scenografię. Był to jeden z siedmiu Oscarów, jakie otrzymał film. Mnie na zawsze będzie dźwięczeć w uszach cudowna i wielce nastrojowa muzyka do niego, stworzona przez Johna Barry’ego.

 

Na zdjęciu: Dom Karen Blixen w Nairobi. Teraz mieści się w nim muzeum pisarki.

 

Polecamy też: Joanna Kos-Krauze wyznaje, że Afryka jest w niej od lat. "Ruanda jest też dobrym miejscem na żałobę"

5/9
lwice w rezerwacie Masai Mara w Kenii
Copyright @Weldon Kennedy
5/9

Ze sztucerem w garści
Bodaj największy dysonans, jaki tworzy się między prawdziwą Karen Blixen a jej postacią, brawurowo odegraną przez Meryl Streep, jest podejście do zwierząt i safari. Oczywiście obie doskonale strzelały, jednak postać z filmu wyłącznie w nadzwyczajnych sytuacjach, można by rzec, że w obronie własnej. Tymczasem ze wspomnień samej autorki wynika, że polowania były jej pasją, a sztucer – nieodzownym elementem ekwipunku podręcznego. W filmie ta pasja niemal nie istnieje, pozostaje za to uwielbienie dla afrykańskiej przyrody, które miała Karen w obu postaciach. Oczywiście w hollywoodzkiej ekranizacji z połowy lat 80. nie można było stworzyć pozytywnej bohaterki, która dla przyjemności zabija zwierzęta na sawannie. Ale to były zupełnie inne czasy i podejście Karen było typowe dla białych kolonistów w Afryce Wschodniej. Czytając książkę, jej końcowe fragmenty, uderzają też rozważania Karen na temat losu jej psów i koni – czy powinna je zastrzelić, czy rozdać znajomym...? Zwyciężyła ta druga opcja. Czy takie myśli mogłyby zrodzić się w głowie Meryl Streep?


W tamtych czasach jednak safari było stylem życia, wyznacznikiem pozycji społecznej. Po skończonym sadzeniu drzewek kawowych w pierwszym roku bytności w Kenii Blixenowie urządzili safari, podczas którego polowali na lwy. Po latach Karen wciąż wspominała chwile, gdy wspólnie mieszkali w namiocie, jedli pieczoną dziczyznę, a przy ognisku zabawiali się słuchaniem somalijskich historii myśliwskich opowiadanych przez służącego: „Jeśli bym chciała, żeby coś z mojego życia powtórzyło się, to byłoby to raz jeszcze safari z Brorem Blixenem”. To zresztą jedne z nielicznych dobrych wspomnień związanych z mężem.

 

Na zdjęciu: Lwice w kenijskim Narodowym Rezerwacie Masai Mara, który jest częścią Parku Narodowego Serengeti w Tanzanii. Żyje tam największa na świecie populacja lwów. Jak za czasów Karen Blixen.

 

Polecamy też: Czy Kinga Rusin naprawdę przytulała się do geparda na okładce VIVY!? Tylko u nas FILM z sesji w RPA

6/9
Kadr z filmu "Pożegnanie z Afryką"
Copyright @Album Online
6/9

W szponach pasji
Życie Karen, zwłaszcza to w Afryce, naznaczyły wielkie namiętności – do safari, do kawy, wreszcie do mężczyzn. Przyjeżdżając tu, liczyła na pełne przygód życie u boku przyszłego męża. Przez pierwszy rok wszystko wydawało się układać po jej myśli, była z Brorem szczęśliwa. Dopiero później dowiedziała się o jego zdradach, najboleśniej doświadczając ich na własnej skórze. Po powrocie z safari na farmę zaczęła czuć się bardzo źle. Podejrzewała u siebie przemęczenie, potem malarię. Diagnoza lekarza była druzgocąca: zaraziła się od męża syfilisem. Bror Blixen dość swobodnie traktował małżeńską przysięgę wierności, sypiając także z afrykańskimi kobietami. U niego jednak choroba nie była tak wyniszczająca, przeszedł ją niemal niezauważalnie. Cieszył się zresztą legendarnym zdrowiem. Powszechnie znana była jego wojenna przygoda z lizolem, który pomylił z wodą sodową i wypił. Mimo strasznych poparzeń gardła i języka nie tylko nie zdecydował się na wizytę w szpitalu, ale na trzeci dzień po wypadku wyruszył do swojej jednostki. Syfilis leczono wówczas tabletkami z rtęcią, wyjątkowo toksycznymi. Współcześni lekarze uważają, że właśnie zatrucie w pierwszej fazie leczenia choroby stało się przyczyną późniejszych licznych dolegliwości Karen. Ostatecznie doprowadziło to jej zdrowie do całkowitej ruiny.

 

Na zdjęciu: kadr z filmu "Pożegnanie z Afryką".

 

Polecamy też: Córka Omeny Mensah: „Na początku się bałam Afrykanów”. Omenaa i Vanessa rozmawiają o swoich korzeniach

 

7/9
widok z rezerwatu Masai Mara w Kenii
Copyright @Benh LIEU SONG
7/9

Drugą fazę leczenia przeszła Karen w Danii, gdzie nawet matce nie przyznała się do tego, na co jest chora. Wróciła do Afryki w stanie zaleczenia syfilisu – nie zarażała, ale wciąż była chora. Dało się jednak z tym żyć.
Po trzech latach od kuracji w Danii nadszedł dla Karen czas romansów. Najpierw zaprzyjaźniła się z Erikiem von Otterem, znajomym męża, nazywanym przez tubylców „Jeden strzał” – na cześć jego umiejętności strzeleckich. Erik przypominał jej ojca, był męski i władczy. Wkrótce jednak zaczęła jej przeszkadzać jego zaborczość i brak poczucia humoru. Wątek Erika został pominięty w filmie, a ledwie wspomniany w książce.
W klubie Muthaiga – a nie jadąc pociągiem do Nairobi, jak pokazuje film – poznała angielskiego arystokratę, 32-letniego Denysa Finch-Hattona. Była to wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Nawet jej własny mąż zauważył tę fascynację, ale nie okazywał zazdrości. Finch-Hatton był synem hrabiego Winchilsea, podróżnikiem i poszukiwaczem przygód. Jako pierwszy zaczął organizować w Kenii profesjonalne safari i utrzymywał się prawie wyłącznie z polowań. Swoją kulturą, wszechstronną wiedzą i oczytaniem na pewno wyróżniał się w towarzystwie. Karen uwielbiała w nim wszystko, jak sama mówiła – był jej żywym ideałem.

 

Na zdjęciu: Mekka turystów – rezerwat Masai Mara. W takich widokach zakochała się Karen Blixen, gdy zaraz po ślubie ze szwedzkim arystokratą Brorem von Blixen-Finecke w 1914 roku przybyła do Afryki.

 

Polecamy też: Patricia Kazadi o Kongo: „Czułam zew krwi, z którego nie zdawałam sobie sprawy”

8/9
Karen Blixen ok 1903 roku
Copyright @Wikimedia Commons
8/9

Pożegnanie z Afryką
„Tu kręcili »Pożegnanie z Afryką«. Pamiętasz? To jest miejsce z plakatu”, ciągle słyszałem te słowa w kolejnych miejscach w Masai Mara. Poniżej rozpościera się taki widok, że muzyka z filmu sama zaczyna dźwięczeć w uszach. Przez lunetę widzę trzy lwy posilające się na upolowanym bawole. Choć Masai Mara jest oddalone od Nairobi o 200 kilometrów, to tu była kręcona większość ujęć krajobrazowych. Góry Ngong znajdują się dziś na przedmieściach stolicy Kenii. Wiele nazw hoteli i lodge w Mara nawiązuje do filmu i książki. Prawie wszystkie miejsca chwalą się tym, że tu były kręcone ujęcia do filmu.


W górach Ngong do dziś stoi grób i pomnik Denysa Finch-Hattona. Zginął w katastrofie swojej awionetki w Tsavo, które było jego ulubionym rejonem na safari. Dziś to ogromny park narodowy, gdzie słonie, nauczone przez kłusowników nieufności do ludzi, potrafią czasem zaatakować samochód z turystami. Denys zginął w ostatnich tygodniach pobytu Karen w Afryce, tuż po rozstaniu się z kobietą, z którą związany był przez ostatnie 13 lat. Losy tego związku zostały pięknie pokazane w filmie, a Robert Redford zyskał dzięki tej roli kolejne rzesze wielbicielek na całym świecie.

 

Na zdjęciu: Karen Blixen w młodości, ok. 1903 roku.

 

Polecamy też: „Jeszcze nigdy na tak długo nie opuściłam córek” - Kinga Rusin na egzotycznej wyprawie w Afryce

9/9
Karen_Blixen i Thomas Dinesen w latach 20
Copyright @Wikimedia Commons
9/9

Karen pochowała kochanka na wzgórzach Ngong, w miejscu, które przed laty wybrali na swoje groby. Jej miał być nieco poniżej, ale nigdy nie wróciła do Afryki – zmarła w rodzinnym Rungsted w Danii, przeżywszy 77 lat. Po śmierci Denysa wszyscy przyjaciele okazywali jej współczucie, uważając za wdowę po nim. „Gdy już opuściłam Afrykę, Gustav Mohr napisał mi o dziwnym zdarzeniu, które zaszło na grobie Denysa. Nigdy nie słyszałam o czymś podobnym. »Masajowie – pisał – donieśli komisarzowi okręgu Ngong, że wiele razy o wschodzie i zachodzie słońca widywali lwy na grobie Finch-Hattona w górach. Przychodziły tam lew i lwica, stawały przy grobie lub kładły się na nim, długo tam pozostając«”.


Afrykańskie losy Karen Blixen przypieczętował krach na rynku kawy. Filmowy pożar suszarni kawy nie miał w tej historii miejsca. Była czysta ekonomia, bankructwo i wyprzedaż majątku. Po sześciu latach od powrotu do Danii ukazały się jej wspomnienia z pobytu w Kenii, które przyniosły jej światową sławę. Kończyła książkę melancholijną refleksją z ostatniego rzutu okiem ze stacji Samburu, gdzie nabierano wody do lokomotywy przed długą drogą do Mombasy: „Na południowym zachodzie widniały góry Ngong. Ich szlachetna sylwetka wznosiła się nad niebieskawym nizinnym krajobrazem. Były jednak tak odległe, że cztery szczyty niemal zlewały się z całym masywem i wyglądały inaczej niż z farmy. Później zarys gór powoli znikał, dal równała je z otoczeniem”.

 

Na zdjęciu powyżej: Karen Blixen z bratem Thomasem Dinesenem w latach 20. Thomas w 1918 roku przeprowadził się do Afryki, by pomóc siostrze na plantacji kawy.

 

Polecamy też: „Na ulicy wyzywali nas od najgorszych” Omenaa Mensah z mamą w rozmowie o byciu innym w Polsce.

 

Karen Blixen na lotnisku w Kopenhadze w 1957 roku.

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Jedno zdjęcie Roxie Węgiel wywołało lawinę komentarzy. Odpowiedziała: „Ludzie muszą się przyzwyczaić, że jest inaczej”

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARCELA I MICHAŁ KOTERSCY: w styczniu powiedzieli sobie „tak”, ale to niejedyna rewolucja w ich życiu. KATARZYNA ŻAK: o tym, co jest jej największym szczęściem i czego najbardziej żałuje. ANDREA CAMASTRA: dla zdobywcy gwiazdki przewodnika Michelin gotowanie jest jak teatralny spektakl. ALDONA ORMAN Z CÓRKĄ IDALIĄ w rozmowie pełnej metafizyki, ale też zwykłej codzienności. SWIFT, CYRUS, EILISH, GOMEZ, DUA LIPA: idolki zbiorowej wyobraźni.