Już 6 lipca do kin wchodzi „41 dni nadziei”, film oparty na wydarzeniach, które miały miejsce w latach 80. Opowiada on o próbie przetrwania w uszkodzonej łodzi na środku oceanu, wielkiej miłości, potędze przyrody oraz usiłowaniu pozostania przy zmysłach w ekstremalnej sytuacji. Jest to kolejny obraz po „Evereście” z 2015 roku islandzkiego reżysera Baltasara Kormákura o takiej tematyce.
W życiu dwójki młodych żeglarzy, Tami Oldham (Shailene Woodley) oraz Richarda Sharpa (Sam Claflin), pojawia się niesamowita okazja - jeżeli odstawią luksusowy jacht z Tahiti do San Diego, dostaną za to lotnicze bilety powrotne w pierwszej klasie i 10 tysięcy dolarów. Mają jednak do przepłynięcia prawie 6500 kilometrów, a na Południowym Pacyfiku, poza szlakami morskimi, ich jacht dopada huragan. Para ledwo przeżywa, traci większość zapasów, łódź ulega poważnym uszkodzeniom. Richard zostaje ciężko ranny, a rejs zmienia się w walkę o życie...
Odtwórca głównej roli męskiej w produkcji w jednym z wywiadów powiedział: „Mam nadzieję, że ludzie zdają sobie sprawę, że są zdolni zdziałać więcej, niż im się wydaje. Wiele jest momentów w życiu, kiedy chcemy się poddać, ale zawsze znajduje się powód, by jednak iść dalej. Myślę, że ten film wiele o tym mówi”. Już w kinach!
Plakat filmu „41 dni nadziei”